czwartek, 5 czerwca 2014

7. Nowa droga



Notka krótka, ale mam nadzieję, że zachęcę was do dalszej twórczości na waszych blogach. Mam nadzieję, że wasze sesje, matury przebiegają pomyślnie i bez poślizgów. Nawet nie wiecie jak w takich sytuacjach cieszę się, że już jestem po studiach. Życzę wam wytrwałości  w nauce i waszej twórczości. Działajcie dziewczyny! :)

- Dobrze Myszko! Teraz krawędź. Nie szalej tak na zakręcie… wyprostuj i dopiero gaz! – Rick postukał małą słuchawkę, po czym pociągnął obfity łyk Pepsi. Był środek lipca i piekące słońce nie oszczędzało nikogo. Rozparł się na jednym z krzesełek na trybunie i ściągnął okulary  rozciągając się do słońca. – Pracuj nad precyzją, ja popracuję nad opalenizną – rzucił leniwie do mikrofonu.
- Witaj Rick. – ktoś zakłócił mu kąpiel słoneczną.
- Hej Bob. – mężczyźni uścisnęli sobie dłoń. Drugi trener zajął miejsce obok. – Przyszedłeś się poopalać? – zapytał Rick i badawczo przyjrzał się znajomemu.
- Nie. Musicie kończyć, potrzebujemy toru… - wyjaśnił i uciekł wzrokiem. Rick zmrużył brwi i utkwił piwne oczy w swoim rozmówcy.
- Znowu? – zapytał spokojnie.
- Yhym  wiesz, że Korin musi być w formie. Zbliżają się mistrzostwa i wyścig partnerski z Nourasją.
- Ok, ale dlaczego akurat ten tor?
- Zajęliście przecież największy… nie jest wam potrzebny. – Bob nagle zainteresował się swoimi butami. Kontemplował ich wygląd jak gdyby nagle okazało się, że ma na sobie cudem złote trzewiki.
- Bob do cholery przestań chrzanić byliśmy rozpisani w grafiku! Don sam go ustalał. – Ricka zaczynała irytować ta sytuacja.
- No właśnie Don powiedział, że możemy go używać we środy. Musicie zapisać się na inny dzień. – wyjaśnił zakłopotany. Rick żachnął się wiedział, że dyskusja z Bobem nie ma większego sensu, w końcu to nie była jego wina. Każdy trener robił co mógł dla swojego podopiecznego, choćby kosztem innych.
- Sam wyjaśnię to z Donem – wstał gwałtownie i nawet nie zaszczycił współpracownika spojrzeniem. – Myszko kończymy na dzisiaj. – Nie, dobrze Ci idzie. Ustępujemy miejsca lepszym. – rzucił gorzko do słuchawki mikrofonu. 

***
Wyskoczyła z kokpitu niczym wściekła puma. Po drodze minęła Korina, który właśnie wchodził na tor.
- Kochanie! – podbiegł do niej pragnąc pocałować ją na powitanie. Jego zamiary spełzły  na niczym, Eva ofukała go odchylając głowę i ruszyła zamaszystym krokiem w stronę hangaru. Korin stał osłupiały, oprzytomniał w momencie gdy usłyszał  w słuchawce głos swojego trenera nakazujący mu wejście na pokład ścigacza.

***
Otworzył zamaszyście drzwi, wszedł do holu, w którym siedziała asystentka.
- Rick szef jest zajęty, nie wchodź do środka! – rzuciła zirytowana i nerwowo naciągnęła żakiet.
- Spadaj Andrea, nie dam się zwieść nie tym razem, muszę pogadać z Donem! – warknął Rick.
Tym czasem z gabinetu wypruła Eva. – Już jest wolne! - Na odchodne trzasnęła drzwiami z całej siły, aż zadzwoniły mu zęby. – No tak jak zwykle zdążyła mnie ubiec, cwaniara jedna – pomyślał i zdecydowanie nacisnął klamkę.

- Nie wiem czemu, ale nie jestem zdziwiony twoim widokiem. – tymi słowami przywitał go Wei.
- Czuje się rozczarowany tym, że już nie jestem w stanie niczym Cię zaskoczyć. – odciął się Rick.
- A więc słucham? – zapytał Don i skrzyżował ramiona.
- Dlaczego znowu dokonałeś zmian w grafiku? Po raz kolejny musieliśmy przerwać trening. – oparł się o kant biurka.
- Bob złożył zapotrzebowanie na tor, dlatego przeniosłem was na inny dzień. – Don usiadł na swoim fotelu i zaczął przeglądać stos dokumentów, dyskusję uważał za wyjaśnioną.
- Don, przecież Eva to twoja córka! – zdenerwował się Rick.
- Owszem. Wiesz jednak, że nie mieszam spraw zawodowych z prywatnymi. Od zawsze panuje zasada, że pierwszeństwo do sprzętu i treningów mają piloci z wyższych lig. Stosuje to konsekwentnie wobec wszystkich, bez żadnych wyjątków, więc tak samo nie mam zamiaru robić jakichkolwiek ustępstw dla Evy. Byłoby to niesprawiedliwe wobec innych, a w szczególności wobec niej. – zaczął szukać czegoś w szufladzie. – Widziałeś gdzieś zszywacz?
- Don! Do cholery skończ z tym protekcjonalnym tonem! – podniósł ton. -  Eva jest świetnym pilotem. Wiesz dobrze, że poradziłaby sobie w pierwszej lidze, a nawet w ekstraklasie. Ty kazałeś zaczynać jej jednak wszystko od samego początku. Ok, rozumiem, jest w tym  logika, dziewczyna sama musi zapracować na swój sukces, ale mam wrażenie, że od pewnego momentu postawiłeś wszystko na Korina. Przypominam, że przedtem chciałeś wykopać go na zbity pysk, bo tak go nie znosiłeś. Nagle obróciło Ci się o 180 stopni, dlatego że wyszło, że to facet twojej córki?! – Rick zrzucił stos dokumentów z blatu. Nie był już w stanie nad sobą zapanować.
- Rick nie tym tonem! To prawda nigdy za nim nie przepadałem, ale to dobry pilot. Nie mam zamiaru wyzłośliwiać się na nim z powodu mojej córki. Również z tego powodu postanowiłem ocieplić nieco nasze stosunki. A teraz zarzucacie mi, że go faworyzuje! Dopadła was z Evą jakaś masowa histeria?! Sami nie wiecie czego chcecie! A teraz się wynoś! – Zerwał się na równe nogi i zamaszystym gestem wskazał na drzwi. Rick jednak nie miał zamiaru nigdzie iść, jeszcze nie teraz. 
- Czy ty naprawdę jesteś taki, krótkowzroczny? – zapytał z politowaniem. Don zamrugał najwyraźniej nie rozumiejąc.
- Nie widzisz, że Eva jest zazdrosna! A ty robisz wszystko, żeby to jeszcze zaognić.
- Zazdrosna? Nonsens! – Szef uśmiechnął się z kpiną.
- Dlaczego nie pozwoliłeś lecieć jej w tym głupim wyścigu z Nourasją?! Ona tak bardzo na to liczyła.
- Wybrałem najlepszego zawodnika. Wei Racers musi wypaść jak najlepiej, to wydarzenie rangi politycznej.
- To durny reprezentacyjny wyścig w którym nie zyskujemy żadnych punktów. Jestem zawiedziony skoro sądzisz, że Eva nie jest dostatecznie dobra, żeby być Ziemskim reprezentantem. Przypominam Ci, że kiedyś już nim była i była najlepsza. Lepsza ode mnie, lepsza od Spencera i od jakiegokolwiek innego pilota.
- Nigdy o tym nie zapomnę! Ale jesteśmy tu i teraz, nie na Obanie, a Ty kim jesteś, żeby kwestionować moje decyzje? – rzekł lodowatym tonem Don Wei.
- Kim jestem? Jestem trenerem. I stoję tutaj przed tobą nie jako znajomy, lecz jako trener świetnego pilota i nie mogę patrzyć jak podcinasz nam skrzydła na każdym kroku. Ale wiesz co Don? Wygrałeś, bo ty przecież zawsze musisz wygrywać. Zwycięstwo jest najważniejsze. Gratulacje. – Thunderbolt ciężko przełknął ślinę -  Z dniem dzisiejszym składam wypowiedzenie.
- Nawet nie próbuj mnie szantażować, wiesz że to Ci się nie uda. – Don zmarszczył brwi w grymasie politowania.
- Nie mam zamiaru. Odchodzę i zabieram ze sobą Evę. Wyścigi nie kończą się na Wei Racers. To nic osobistego, ale tren i pilot muszą dogadywać się z managerem. To niczyja wina, po prostu nie potrafimy razem pracować. – odwrócił się i opuścił gabinet. Don nawet nie zdążył zaprotestować, stał osłupiały. Nie mógł pozbierać myśli. – Andrea, przynieś mi whisky – nacisnął klawisz automatycznej sekretarki. – Tak właśnie mam zamiar napić się whiski w samo południe! – rozłączył połączenie. Zgarnął z biurka wszystkie papiery i z wściekłością cisnął nimi na podłogę – Andrea ogłuchłaś?! – warknął tym razem przez drzwi. – Co za leniwa baba. - wyburczał pod nosem i opadł na fotel.

Eva miotała się po szatni. Próbowała ściągnąć kombinezon, jednak ze złości zapomniała rozpiąć zamek i teraz jej głowa utkwiła w połaciach materiału. Szamotała się tak klnąc szpetnie na czym świat stoi. Nagle usłyszała dźwięk suwaka i kombinezon wypuścił ją ze swoich sideł.
- Dzięki, Rick. – westchnęła jedynie.
- Głowa do góry Myszko. – rozczochrał jej czuprynę.
- Łatwo mówić gorzej zrobić. – klapnęła na ławce i zaczęła rozsznurowywać wysoki buty.
- Pakuj rzeczy, zabieram Cię stąd. – znieruchomiała. Utkwiła w nim swoje bordowe oczy, pełne zdziwienia.
- Odchodzimy, czas pomyśleć o pierwszej lidze, a może nawet ekstraklasie. Idziesz ze mną? – puścił do niej oczko. Uśmiechnęła się tak szeroko jak tylko potrafiła. – Z tobą choćby na koniec świata, trenerze.

6 komentarzy:

  1. Whoa! Extra! Ile razy bym nie czytała fanficów w których Eva użera się ze swoim managerojcem zawsze jestem pełna podziwu w jaki sposób wy wszystkie to umiejscowiacie, brawo!
    (pierwsza komentuje, yay, nie ma to jak produktywne spędzanie czasu przed próbnym egzaminem...)
    Keep it up!
    (wstawiłam ostatnio kolejny one-shot po angielsku na fanfiction, chciałby ktoś? nie będę od razu spamować)(jak skończę sesję - jakiż piękny to będzie czas- to będę się tak produkowac, że mi notebook nie wytrzyma ^^ )
    Pozdrowienia
    YokaiShinari

    OdpowiedzUsuń
  2. Don zdecydowanie ma problem z wyścigami Evy, tylko w związku z tym dlaczego przyjął ją do swojej drużyny? Po to by ją sabotować? Jak coś na zasadzie "nie mogę jej zabronić wyścigów, ale zrobię wszystko, by je jej uprzykrzyć"? Dziwne podejście. Na szczęście w pobliżu był Rick. Przeciwna drużyna daje spore możliwości, czyżby zatem szykował sie wyścig Evy z Korinem? Chciałabym to zobaczyć;). Czekam na ciąg dalszy, a sama postaram się ulec motywacji i przysiąść nad nowym rozdziałem. Pozdrawiam:)
    Ps. Jak tam po paradzie smoków? Byłaś na niej?

    OdpowiedzUsuń
  3. ^^ Widzę że zaczyna się robić ciekawie. Wyczuwam małe napięcie w stosunkach... wszystkich ze wszystkimi :D I like it.! Miałaś rację, odstresowanie się czytając Twoją notkę to cudowny pomysł!
    Zastanawia mnie tylko... hmm... czy aby na pewno Rick podejmuje dobrą decyzję, no bo hej, raczej nie jest tajemnicą że Eva jest córką Dona. Z perspektywy firmy konkurencyjnej: nie zatrudniłabym kogoś kto może wydać sekrety mojej formy mojemu rywalowi.
    Po za tym czuje sypnięcie się związku Evy i Korina :((
    Nom. Nie mam weny na komentarze z prawdziwego zdarzenia, jak mnie coś najdzie to jeszcze dopiszę.
    a i PS. Twoja mowa na początku była tak inspirująca że sama wstawiłam nową notkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pleciesz trzy po trzy, a jednak wyłapałaś wszystkie szczegóły :))
      Zgadza się, Eva nie zdradziła tego kim dla niej jest Don :) Sorki że tak mało to uwypukliłam. Będę do tej wypowiedzi jeszcze wracać, bo czuję dobrą energię w sobie, jedno (z 12 zaliczeń) za mną i mnie to podbudowało :)
      Co do Ricka, nie skreślaj go. Nie po to od początku buduje jego dobry wizerunek by teraz wszystko stracił. Natomiast fakt, nie jestem zadowolona z tego jak wyszła mi ta rozmowa.... w mojej głowie wyglądało to lepiej.
      I gratulacje dla Ciebie, jesteś pierwszą osobą która załapała o co chodzi z Aronem :D

      Usuń
  4. Po przerwie wracam, notka jak zwykle świetna. Uwielbiam spięcia Eva-Don i Rick-Don, tak więc bardzo mi się podobało. A decyzja Ricka o odejściu chyba była najlepszą jaką mógł podjąć. Eva też ma prawo się wściekać, jej ojciec nagle zaczął faworyzować jej chłopaka a przecież ona wygrała wyścig na Obanie. Swoją drogą chciałabym zobaczyć wyścig Evy z Korinem, jeśli takowy będzie miał miejsce. Zabieram się już za kolejną notkę. U mnie też nowość, więc zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się spodobała ta notka.
    Zapraszam do mnie
    http://angela2004.blog.interia.pl/

    OdpowiedzUsuń