niedziela, 18 maja 2014

6. Różne oblicza zazdrości


Korin założył pożyczone wojskowe bojówki i właśnie wciągał płócienny podkoszulek. Był jeszcze osłabiony, ale stał pewnie o własnych siłach. Ruszył w eskorcie dwóch żołnierzy, którzy poprowadzili go do sali, w której miało odbyć się przesłuchanie w sprawie „spotkania” z Crogiem. Eva odprowadziła, go wzrokiem i uśmiechnęła się do swoich myśli. Ich pobyt w bazie, w końcu dobiegał końca.
Miała już dosyć czterech ścian, dlatego nieobecność Korina postanowiła spożytkować na przechadzkę.
Deszczowe chmury zbierały się nad pustynią. Wzmógł się wiatr, a cała okolica poszarzała. Przyjęła to jednak jako dobrą monetę. Mogła w końcu odetchnąć, chłodnym powietrzem.
Przechodząc między hangarami, natknęła się przypadkowo na wymianę zdań Argosa i Orma.
- Tyle razy mówiłem Ci, żebyś trzymał się z daleka! Jesteś jak wrzód na dupie! – uniósł się Argos i zacisnął mocno szczękę.
- Lordzie Argosie, żaden Rokka nie podlega twojej władzy, nie masz prawa wydawać mi rozkazów. – odparł spokojnie Orm. Młody lord groźnie zmrużył oczy.
- Odmieńcy… cały czas nie mogę się nadziwić, że królestwo nie wytępiło was do samego końca! Popełnili ogromny błąd. – stanął naprzeciw mistrza cieni i wyzywająco spojrzał mu w oczy.
- Póki żyjesz ciągle istnieje nadzieja, że naprawisz to ogromne niedopatrzenie, Lordzie. – Głos Orma jak zwykle był lodowaty i pozbawiony emocji. – Pamiętaj, że Ci którym służę nie pochodzą z tego świata. – wiatr zaszumiał mieszając się z jego głosem. Odwrócił się i odszedł w swoją stronę, pozostawiając rozgoryczonego rozmówcę.
Zaskoczył ją agresywny ton Argosa, lecz mimo to kompletnie nie rozumiała nic z wewnętrznych konfliktów Nourasjan. Postanowiła więc wycofać się niezauważona. Nie chciała wyjść na podsłuchiwaczke. 

***
Brama wjazdowa była otwarta. Zaskoczył ją brak jakiejkolwiek warty w  pobliżu. Kątem oka spostrzegła Orma, który właśnie opuszczał bazę i ruszył w stronę pustkowia.
- Orm! Zaczekaj! – zawołała i ruszyła w ślad za nim. Nie zwolnił kroku, lecz w końcu go dogoniła.
- Przecież wiesz, że nie możemy opuszczać terenu bazy bez zgody. – zaczęła.
- Więc dlaczego to zrobiłaś? – zapytał nawet nie zaszczycając  ją spojrzeniem.  
- O to samo mogę zapytać Ciebie. -  zripostowała jednak nie doczekała się żadnej odpowiedzi. – Gdzie idziesz? – podjęła próbę rozmowy po raz kolejny.
- Po prostu przed siebie. – wyjaśnił lakonicznie. Orm zdecydowanie nie należał do dobrych rozmówców. Nourasjanin jednak w żaden sposób nie protestował przeciwko jej obecności i nie przeganiał jej. Podejrzewała, że tylko dlatego, że wtedy musiałby się przecież odezwać.
- Orm… wtedy… Ja i Korin jesteśmy bardzo wdzięczni, że nas uratowałeś. Chciałam Ci podzię…
- Już to zrobiłaś. – urwał jej Nourasjanin.
 – Ah no tak. – żachnęła się. - Co się stało z Crogiem? Czy on nadal żyje? – Zatrzymał się i spojrzał na nią z wyrzutem. – Czy Ty zawsze tyle mówisz?
- Zazwyczaj o wiele więcej. – uśmiechnęła się zadowolona z sukcesu, w końcu udało się jej wywołać jakieś emocje u góry lodowej. – To co z tym Crogiem? – nie odpuszczała.
- Żyje. Wasze wojsko stara się coś od niego wydusić. – spojrzał na nią i z przykrością stwierdził, że krótkie odpowiedzi jej nie satysfakcjonują. – Nie łatwo jest zmusić Croga do mówienia, bo niełatwo go zastraszyć. Bólu również się nie lękają. Trzeba się ubiec do pewnych sposobów.
- Nourasjanie tak potrafią? – pokiwał przecząco głową.
 – Coś mi jednak mówi, że Ty byś potrafił. – uśmiechnęła się zadziornie.
– Nie zgodzili się. – jego kąciki ust drgnęły w ledwo zauważalnym uśmiechu. Przez tą krótką chwilę wydawało jej się, że jest młody. Później znowu nie potrafiła określić jego wieku. Pierwsza kropla deszczu uderzyła ją w nos.
***
Była przemoczona do suchej nitki. Pomachała Ormowi na pożegnanie. O dziwo uśmiechnął się nieznacznie i odpowiedział tym samym gestem. – Nie ładnie jest podsłuchiwać. – rzucił na odchodne.
Złapała dolną krawędź bokserki i  zaczęła wykręcać ją z wody, tworząc pokaźną kałużę.
- Musiałaś zmarznąć. – poczuła jak ktoś zarzuca jej na ramiona ciepłą i suchą kurtkę.
- Oh.. Argos. – nie zdążyła ukryć zdziwienia. – dziękuję, to nie było konieczne. – odparła zakłopotana, czując, że zaczyna się rumienić.
- Drobiazg. Nie widywałem cię zbyt często przez ostatnie dni, coś się stało? – zapytał i przyjrzał się jej bacznie.
- Tak, Korin odzyskał przytomność. – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- To dobra wiadomość. A u Ciebie wszystko w porządku? – podejrzliwie przyglądał się jej przemoczonym ubraniom.
- Złapał mnie deszcz podczas spaceru. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, dzisiaj wieczorem wracamy do domu.
- Ja również za niedługo wracam na Nourasję. Przy następnej okazji przyjazdu na Ziemię, nie mam zamiaru pakować się razem z delegacją, to strasznie nudne. Wolałbym zobaczyć co innego. – obdarzył ją jednym z palety swoich zniewalających uśmiechów. – Myślę, że ty również powinnaś zobaczyć Nourasję.
- O tak zdecydowanie. – Już ktoś kiedyś postawił mi taką propozycję, ale to było dawno i nieprawda. – zachowała tą myśl dla siebie. Postanowiła unikać tematu Aikki podczas każdej rozmowy z jego kuzynem. Argos również nie wspominał zbyt wiele na jego temat.
- W każdym razie zapraszam! O towarzystwo nie będziesz musiała się martwić. Chętnie pokarze Ci to co w Nourasji najle…
- W to nie wątpię. Pani ma już jednak towarzystwo - odpowiednie towarzystwo! – zaakcentował ostanie słowa Korin, który nie spodziewanie wtrącił się do rozmowy. – Eva pakuj się, możemy w końcu wracać. – pociągnął dziewczynę za rękę, a mijając Argosa uraczył go mocnym ciągnięciem z łokcia. – Ah, jeszcze jedno. – ściągnął kurtkę z Evy i niedbale odrzucił ją właścicielowi.
- Nie ma za co. – wycedził przez zaciśnięte zęby Argos.

***
- Ci Nourasjanie są prze bezczelni! – warczał Korin. – Na chwilę człowiek zaniemoże, a oni już kręcą się koło twojej dziewczyny jak jakieś zasrane sępy. Najwyraźniej Nourasjanki to obrzydliwe baby ! – Evę rozbawiła ta sytuacja i wizja Norasjańskich kobiet wyglądem zbliżonym do ogrów z ziemskich baśni.
– To słodkie, że jesteś taki zazdrosny, ale nie masz o co. – przylgnęła do jego ramienia łasząc się jak kotka.
– No ja myślę! – zdenerwowanie zaczęło mu mijać. Korin szybko się złościł i gwałtownie wybuchał, ale równie szybko mu przechodziło. Wolał się oddać przyjemniejszym zajęciom.
- Chciałbym choć na chwilę być z Tobą sam. – objął ją w tali i przysunął do siebie, zadarł jej brodę do góry i zajrzał w oczy. Pocałował ją w usta, potem całował  po szyi. Jego gorący oddech, delikatnie pieścił jej mokrą skórę. Po całym ciele przebiegło ją przyjemne mrowienie.
 – Ale na początku zajął bym się tym. – zsunął z jej ramienia jedno mokre ramiączko podkoszulka.
 – A potem co? – zagryzła wargi i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
 -  Zaraz się przekonasz. – uśmiechnął się przebiegle i nacisnął klamkę od jej kwatery. Tego dnia nie było jej dane przekonać się co planował Korin.
W kwaterze czekał na nich Don Wei.
- Dobrze, że w końcu jesteście. Macie pozwolenie stąd odjechać i proponują nie zwlekać, aby nikt  ze sztabu  nie zmienił  zdania. Eva szybko poprawiła opuszczone ramiączko i pomięty  podkoszulek. – Don najwyraźniej tego nie zauważył.
- Mam dla was jeszcze jedną informację, za kilka miesięcy ma odbyć się oficjalne spotkanie władz nourasjańskich wraz z prezydentem McCullenem w białym domu. – Korin zdegustowany uniósł brwi do góry. - Przed chwilą poproszono mnie abym na cześć tego wydarzenia zorganizował pokazy lotnicze, które zakończą się wyścigiem Ziemia vs. Nourasja. To ma być partnerski wyścig, który ma podkreślić rangę naszego wspólnego sojuszu.
- Nie krzyw się tak! – warknął na Korina. – również uważam to za głupotę, jednak nie mamy wyjścia. Eva doskonale wiedziała, że  ojciec nie przepadał szczególnie za Nourasjanami, a jego antypatia trwała od wyścigów na Alwasie. Była chyba jedyną osobą w tym pomieszczeniu, którą ucieszyła ta wiadomość.
- Tato, w takim razie ja bym mogła! – rzuciła podekscytowana. - Przecież już tyle razy ścigałam się z Aikką, wiem czego można się po nich spodziewać. Jestem najlepszym kandydatem. – uśmiechnęła się do swoich myśli. Don chrząknął znacząco.
- No właśnie. Poleci mój najlepszy pilot. – dziewczynie serce mocniej zabiło. – Nie zawiodę Cię tato! – oczami wyobraźni widziała już ten wyścig.
- Korin, musisz szybko wracać do zdrowia, liczę na Ciebie. A teraz pakujcie się i odjeżdżamy, mam serdecznie dosyć tego miejsca. Czekam na was w samochodzie.
Obydwoje stali osłupiali. – Tato dlaczego to nie mogłam być ja? Dlaczego Korin ?! – była tak rozczarowana, że z trudem powstrzymywała łzy.
- Słyszałaś twój ojciec po raz pierwszy w życiu nie zwrócił się do mnie po nazwisku. Powiedział „Korin liczę na Ciebie” czy mi się wydawało? Ktoś musiał go podmienić. – zbyt zaaferowany zmianą frontu swojego szefa nawet nie dostrzegł podłego humoru swojej dziewczyny.

4 komentarze:

  1. Gdy Eva powiedziała Korinowi, że ten nie ma powodu do zazdrości to zadałam sobie pytanie, czy aby na pewno? Ale póki co śmiem twierdzić, że są w szczęśliwym związku. Po tej notce coraz bardziej nasuwa mi się pytanie- czyżby szykowała się wizyta na Nourasji? Jeśli tak to czekam z niecierpliwością na tę podróż i spotkanie z Aikką. Co do reakcji Dona na propozycję Evy odnośnie wyścigów, to właśnie takiej się spodziewałam. On zawsze miał problem z pogodzeniem się z tym, że jego córka kocha wyścigi, bo przecież tak stracił żonę. To zrozumiałe, że troszczy się o Evę i nie chce żeby spotkał ją ten sam los. Ale to czy Eva go posłucha to oczywiście inna sprawa.
    Jak zwykle czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje że się martwiłaś, żyje i mam się dobrze jednak w moim życiu zaszły małe zmiany i musiałam sobie wszystko poukładać.
    Widzę że teraz Ty też kręcisz się tak w tych emocjonalnych stronach związku, zazdrość i te sprawy... Korin ma uzasadnione powody, jak w poprzedniej notce zaczęłaś opisywać Argosa to zastanawiałam się dlaczego mnie nie było dane mieć takiego faceta.
    Co mnie niepokoi. Korin i jego wahania nastrojów, czy to nie jest spowodowane tymi małymi robaczkami które uratowały mu życie.
    Zachowania Dona nie skomentuje no bo to jest Don Wei, to normalne i zrozumiałe i przewidywalne. Zaskoczeniem byłoby gdyby zaproponował ten wyścig Evie. Plus że chyba polubił Korina, co jest dziwne że tak łatwo mu to przyszło, mój tata nadal ma problem z moim facetem... po trzech latach.
    Postaram się coś też dziś zmajstrować

    OdpowiedzUsuń
  3. Między Evą, a Argosem coś się wyraźnie święci i wyczuwam związane z tym kłopoty. Zwłaszcza, że szansa na podróż na Nourasję rośnie. Być może w tym momencie Korin nie miał powodów do zazdrości, ale czy tak pozostanie? W dalszym ciągu czekam na rozwój tego wątku.
    Co do Dona, początkowo pomyślałam, że wybór Korina na pilota w tych pokojowych zawodach był oczywisty, wszak to jego sztandarowy zawodnik, jednak później przyszło mi do głowy czy nie mogliby wyłonić więcej reprezentantów? Bo jeśli tak, a on w dalszym ciągu nie widziałby w tym córki, to jego motywacja jest dla mnie oczywista i widzę, że nie różni się to od opinii ogółu. Mimo to Eva ma prawo czuć rozgoryczenie. I coś czuję, że jeśli nic się nie zmieni, to z takim ojcem trudno będzie się jej wybić, nawet pomimo treningów z Rickiem.
    Czekam na ciąg dalszy i miłej dalszej lektury na moim blogu życzę - w tym nowego rozdziału - nareszcie mi się udało go skończyć ;). Swoją drogą zazdroszczę Ci, że masz czas na czytanie w pracy. Ja w podobnym celu wykorzystuje jedynie przerwę^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podepnę się pod wcześniejszy komentarz;). Cieszę się, iż mój nowy rozdział się spodobał i poprawił humor, choć oczywiście lepiej, gdyby nie musiał. Mam jednak nadzieję, że ten sądny dzień skończył się na wczorajszym:).
      Co do Spirita, zgadzam się, że to naprawdę interesująca postać, nie napisałam jednak o nim nic więcej, niż wywnioskowałam serii^^. Swoją drogą uważam, że jej twórcom należy się medal za zawarcie takiej ilości treści w tak niewielu momentach antenowych jemu poświęconych. To na pewno miało istotny wpływ na ilość jego fanów.
      Co do interpretacji wyników wyścigu zaś, coś podobnego miałam na myśli, wybierając ten model zakończenia. Widzę, że mamy w tym przypadku coś wspólnego, bo sama często lubię doszukiwać się drugiego dna w tym co oglądam, czy też czytam (a już w Obanie robiłam to chyba przez pół serii, szczególnie w scenach z Donem).
      Jedynie w intrygach jestem kiepska, dlatego muszę je pozostawić Tobie i Dianie^^
      Pozdrawiam

      Usuń